Zbiórka door to door. Słowacy już to robią, w Polsce nie ma chętnych

- Większość z nas twierdzi, że segreguje odpady, choć akurat te kuchenne znacznie rzadziej niż plastik czy metal.
- Tylko 35 proc. osób jest świadomych, że bioodpady są kompostowane lub przetwarzane na nawóz. A 40 proc. po prostu tego nie wie.
- Jeśli chodzi o selektywną zbiórkę odpadów kuchennych, to ciągle brakuje nam wiedzy, co i jak należy zbierać.
Nie brakuje nam dobrej woli. Zdecydowana większość osób chce segregować odpady, w tym te bio. Problem w tym, że system bywa zbyt skomplikowany, niewygodny, nieczytelny. Nie zawsze wiemy, co wrzucić do pojemnika. Nie mamy gdzie go postawić. Nie wiemy, co się stanie z jego zawartością, a kiedy do frustracji dołącza nieprzyjemny zapach z altany śmietnikowej, łatwo o rezygnację - to wszystko wynika z raportu „Zmieszani w kwestii bioodpadów. Co Polki i Polacy wiedzą o kuchennych odpadach bio?” przygotowanego przez pracownię badawczą Opinia24 na zlecenie firmy Bioodpady.pl.
Ankietowanych pytano jedynie o odpady kuchenne. Dlaczego? Bo one mają w sobie największy potencjał, a jednocześnie ich zbiórka jest wyzwaniem.
Co ciekawe, większość z nas twierdzi, że segreguje odpady, choć akurat te kuchenne znacznie rzadziej niż plastik czy metal. Być może wynika to z przekonania, że są to te „mniej szkodliwe śmieci”?
Choć praktycznie wszyscy badani segregują odpady i raportują najwyżej niewielkie odstępstwa od reguł, to bioodpady kuchenne są segregowane najrzadziej - tylko 71 proc. Polek i Polaków deklaruje, że to robi.
Polskie prawo definiuje bioodpady jako materiały organiczne z ogrodów i parków, resztki żywności z gospodarstw domowych, restauracji, stołówek, biur oraz sklepów, a także podobne odpady z zakładów związanych z produkcją i dystrybucją żywności. W praktyce dla przeciętnego mieszkańca bioodpady to dwa rodzaje odpadów, które różnią się miejscem wytwarzania: to m.in. obierki warzyw i owoców, fusy z kawy i herbaty, resztki posiłków (z wyjątkiem mięsa), przeterminowana żywność, czyli bioodpady kuchenne oraz skoszona trawa, opadłe liście, drobne gałęzie i inne roślinne pozostałości ogrodowe, czyli tzw. bioodpady ogrodowe, nazywane także zielonymi.
Warto też zaznaczyć, że od początku 2020 r. wszyscy właściciele nieruchomości w Polsce mają obowiązek selektywnego zbierania bioodpadów.
Ciągle nie wykorzystujemy potencjału odpadów bioJoanna Kądziołka, prezeska Stowarzyszenia Zero Waste Polska, zgadza się, że ciągle za mało się dzieje w temacie zbiórki bioodpadów, jeśli chodzi o samorządy i mieszkańców. Za mało jest postrzegania zbiórki jako tej, którą możemy wykorzystywać w kompostowniach czy biogazowniach, a która jednocześnie może pozwolić nam uzyskać wymagane poziomy recyklingu.
Wiemy, że kilkaset gmin w Polsce otrzymało kary za niewywiązywanie się z poziomów odzysku i przekazania do recyklingu, a tu mamy drogę do sukcesu poprzez prawidłowo zbierane odpady bio na różnych polach
- mówi Joanna Kądziołka.
Zdaniem naszej rozmówczyni edukacja w tym temacie wciąż nie jest wystarczająca. - Samo mówienie mieszkańcom, żeby segregowali, to jednak mało. Nie widzę też mocnego przekazu, żeby nie zbierać odpadów bio w plastikowych workach i niestety ciągle bardzo duże jest zanieczyszczenie tego surowca plastikiem.
Jak wynika z raportu, choć może się wydawać, że o wartości odpadów bio i kuchennych wiedzą już niemal wszyscy, to rzeczywistość jest nieco inna. Tylko 35 proc. jest świadomych, że bioodpady są kompostowane lub przetwarzane na nawóz. A 40 proc. po prostu tego nie wie. A jak pokazują wszelkie badania, świadomość sensu wkładania wysiłku w zbiórkę odpadów to podstawa sukcesu.
Dość szokująca może być informacja, że tylko 45 proc. respondentek i respondentów zdaje sobie sprawę, że segregacja bioodpadów jest obowiązkowa. Co trzecia osoba nie potrafi tego stwierdzić, a 1 na 5 uważa, że takiego obowiązku nie ma. To każe zapytać o skuteczność kampanii informacyjnych.
Niepewność co do zasad segregacji zadeklarowało 22 proc. respondentek i respondentów.
Jeśli chodzi o zbiórkę odpadów kuchennych, to ona ciągle raczkuje, wszyscy się tego uczą, to wymaga czasu. Trzeba przekonać ludzi, że warto to robić, a jak się okazuje w praktyce, tym, co zachęca do zbiórki odpadów kuchennych, jest pokazanie mieszkańcom, że to, co robią, ma sens, że te odpady zostaną wykorzystane, że po prostu ich wysiłek nie idzie na marne. To działa
- mówi Michał Paca z Bioodpady.pl.
- Ja myślę, że w przypadku bio można by się zastanowić nad wprowadzeniem zbiórki w systemie door to door. Takie rozwiązanie stosują na przykład Włosi w Mediolanie, ale popularne staje się także blisko nas, bo na Słowacji. To najlepszy sposób, żeby zbierać materiał bio bardzo czysty. W słowackim mieście Partyzanckie zanieczyszczenie tak zebranych odpadów kuchennych wynosi tylko 0,4 proc - przekonuje Joanna Kądziołka.
Wymaga to zatrudnienia przez urząd gminy ludzi, którzy dwa razy w tygodniu te odpady odbierają, można więc pytać, czy to się opłaca?
- Koszty są, ale zysk jest większy, bo nie mamy kosztów składowania, dostajemy materiał bardzo czysty - dzięki czemu można go łatwiej i drożej sprzedać, nie są także zanieczyszczone odpadami kuchennymi inne frakcje, nie płacimy kar, bo osiągnięte są poziomy odzysku. Korzyści jest więcej niż wydatków - wylicza szefowa Zero Waste.
A jak mówi, dzisiaj w Polsce zanieczyszczenie odpadów kuchennych jest ogromne. - Byłam ostatnio w instalacji i w przywiezionych odpadach od mieszkańców były na przykład... czajniki. Niestety, edukacja musi być lepsza, ale przy skrajnym lekceważeniu muszą być także kary, bez tego będziemy mieć problem ze zbieraniem bio.
Michał Paca przekonuje jednak, że do mieszkańców trzeba też podchodzić z większą wyrozumiałością, bo zbiórka odpadów kuchennych nie jest łatwa.
- Więcej wyrozumiałości? Tak, a to wynika z tego, na czym nam zależy, a zależy nam na tym, żeby było mniej zanieczyszczeń w zbieranych odpadach. I są na to dwa sposoby: albo możemy skupić się na minimalizowaniu tych zanieczyszczeń, albo spowodować, że będziemy dostawać więcej czystego materiału, wtedy ten procent zanieczyszczenia będzie mniej znaczący. My ten efekt osiągniemy, bo mam wiarę, że ludzie wolą z własnej woli robić rzeczy z sensem i mieć świadomość tego, co robią, niż być zmuszani do robienia pewnych rzeczy dobrze, ale nie wiedząc, o co w tym chodzi.

W podsumowaniu raportu „Zmieszani w kwestii bioodpadów. Co Polki i Polacy wiedzą o kuchennych odpadach bio?” czytamy, że wielu osobom brakuje podstawowych informacji: co można wrzucać do bio, jak to robić, co się z tym potem dzieje. Ale suche kampanie „o obowiązku” nie wystarczą. Potrzebujemy edukacji, która jest praktyczna, pokazuje konkretne sytuacje z życia i wiarygodne informacje o tym, co się dalej z odpadami dzieje, jest obecna tam, gdzie są ludzie, angażuje emocje - nie straszy, ale motywuje i daje poczucie sensu - czytamy w raporcie.
Ważnym tematem łączącym się ze zbiórką odpadów kuchennych jest także niemarnowanie jedzenia. Polacy, choć sporo żywności marnują, to mają z tego powodu poczucie winy, jak przyznawali w badaniu - mają sobie za złe, jeśli do tego dopuszczają.
Powiedzmy, że nie do końca w interesie biznesu zajmującego się przetwarzaniem odpadów jest namawianie do unikania wytwarzania odpadów, ale my do tego przekonujemy, bo prawda jest taka, że najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla środowiska w przypadku każdego odpadu, to go po prostu nie wytwarzać
- mówi Michał Paca.
Ważna jest świadomość, że jeżeli to się już dzieje, to jest ogromna różnica, do którego pojemnika te resztki jedzenia trafią, ludzie muszą wiedzieć, że zebranie ich selektywnie to bardzo dobre rozwiązanie, a wrzucenie do czarnego to porażka.
Ministerstwo wspiera zbiórkę odpadów bio i kompostowanieO tym, że zbiórka odpadów kuchennych to niewykorzystany potencjał, mówi się od dawna. Od pewnego czasu dostrzega to także Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
- W tym strumieniu tkwi największa rezerwa tych punktów procentowych, które gminy muszą zdobywać, by realizować założenia wynikające z unijnych dyrektyw i naszych przepisów. Jeżeli gminy chcą osiągnąć te cele, to bez zagospodarowania strumienia odpadów bio nie będą w stanie tego zrobić, dlatego że ogólny strumień biomasy w odpadach komunalnych to 30-40 proc., a na razie efekty tego recyklingu są nieduże i ciągle wiele można tu zyskać - mówił nam Marek Goleń, dyrektor Departamentu odpadów w MKIŚ.
Dlatego ministerstwo chce, aby również tereny miejskie - gdzie potencjał przydomowego kompostowania jest niższy niż na obszarach wiejskich - miały możliwość osiągania wymaganych poziomów recyklingu bioodpadów.
- Chodzi o to, by biogaz komunalny był produkowany z odpadów kuchennych, natomiast odpady zielone powinny trafiać do kompostowni - wyjaśnia dyrektor Goleń.
W najnowszej propozycji legislacyjnej Ministerstwo Klimatu i Środowiska zamierza również zachęcić gminy do wspierania kompostowania w zabudowie wielolokalowej.
- Nie będzie to obowiązkowe, jak ma to miejsce w przypadku zabudowy jednorodzinnej, ale chcemy dać gminom fakultatywną możliwość zagospodarowania bioodpadów u źródła - tam, gdzie jest to możliwe i potrzebne - tłumaczy dyrektor Goleń.
portalsamorzadowy