Rząd brytyjski poddaje się dowodom i przyznaje, że zamierza podnieść podatki.

„Musimy postępować właściwie”. Tym stwierdzeniem, podczas niespodziewanej konferencji prasowej we wtorek, brytyjska minister finansów Rachel Reeves wysłała jasny sygnał społeczeństwu drugiej co do wielkości gospodarki Europy: budżet, który przedstawi 26-go, będzie uwzględniał podwyżkę podatku dochodowego.
Brytyjski rząd Partii Pracy (czyli socjaldemokratów) uważa, że ten środek jest absolutnie niezbędny do redukcji długu publicznego i uspokojenia wszelkich napięć na rynkach długu. Politycznie jest to jednak druzgocące dla administracji, której notowania spadają od czasu wygrania wyborów 17 miesięcy temu. Jest to szczególnie prawdziwe, biorąc pod uwagę fakt, że manifest Partii Pracy na wybory w 2024 roku zawierał następujące stwierdzenie: „Partia Pracy nie podniesie podatków dla klasy robotniczej i dlatego nie podniesie składek na ubezpieczenie społeczne, podstawowego, średniego ani najwyższego progu podatkowego ani podatku VAT”.
Reeves próbował ukryć zdradę obietnicą decyzji państwa. „Jeśli zapytacie mnie, co jest ważniejsze: doraźna korzyść polityczna czy interes narodowy, powiem wam, że dla mnie zawsze jest to interes narodowy, podobnie jak dla Keira Starmera ” – powiedział Reeves. Prawda jest taka, że premier Starmer związał swoją przyszłość z przyszłością Kanclerza Skarbu i dlatego zdecydował się na oszczędności budżetowe. To hazard, który wydaje się samobójczy, biorąc pod uwagę niepopularność rządu i niepowstrzymany wzrost Reform UK , ultranacjonalistycznej i eurosceptycznej partii Nigela Farage’a, ideologa Brexitu , który, jeśli utrzyma obecną trajektorię, może odnieść miażdżące zwycięstwo w wyborach samorządowych w maju przyszłego roku.
Kluczem do niespełnionej obietnicy Starmera i Reevesa wydaje się być niedobór 30 miliardów funtów (około 34 miliardów euro) potrzebny do zrównoważenia budżetu. Najprostszym sposobem na zebranie co najmniej jednej trzeciej tej kwoty, według „Financial Times” , byłoby podniesienie trzech progów podatkowych o jeden punkt procentowy. Jednak ta opcja wydaje się politycznie samobójcza. W rzeczywistości brytyjski rząd mógłby przynajmniej trzymać się swojego manifestu i pozostawić najniższy próg bez zmian. W ten sposób Downing Street mogłoby retorycznie ogłosić, że nie podniosło podatków dla „klasy robotniczej”.
To opcja, która z punktu widzenia wyborców nie sprawdziłaby się w przypadku radykalnie centrowego polityka o charyzmie mniejszej niż czysta kartka papieru, takiego jak Starmer. Ale przynajmniej mogłaby pomóc Partii Pracy ocalić część jej pozycji, akurat w czasie, gdy populistyczna i antyimigracyjna retoryka Farage'a zmiata głosy klasy robotniczej . Inne możliwości obejmują pozyskiwanie zysków kapitałowych z inwestycji giełdowych, cen akcji lub funduszy emerytalnych.
Niezależnie od tego, jakie środki zostaną zastosowane, ich wpływ będzie szkodliwy dla rządu. I to nie tylko ze względu na stanowisko opozycji, ale także jej własnych członków. Znaczna część Partii Pracy z zasady odrzuca środki oszczędnościowe Starmera, co było widoczne w czerwcu, gdy parlamentarna frakcja partii storpedowała proponowaną reformę krajowego systemu ubezpieczeń zdrowotnych, jeden z flagowych projektów Reevesa. W rzeczywistości znaczna część wczorajszej konferencji prasowej minister była pośrednim atakiem na lewicę Partii Pracy, którą pośrednio oskarżyła o próbę utrzymania systemu, który pozwala co ósmemu młodemu Brytyjczykowi nie mieć ani wykształcenia, ani pracy.
Prognozowany przez rząd brytyjski deficyt publiczny na ten rok fiskalny wynosi 4,8% PKB, z czego 60% przypada na obsługę długu, tj. odsetki. Deficyt pierwotny, który nie uwzględnia odsetek, wynosi 1,9%. Przewiduje się, że dług publiczny osiągnie 95,9% PKB. Są to wyniki znacznie gorsze niż np. w Hiszpanii. Rząd spodziewa się jednak osiągnięcia nadwyżki pierwotnej w wysokości jednego punktu procentowego PKB w roku fiskalnym 2028-2029. Rynek nadal wycenia Londyn z niewielką premią za katastrofę fiskalną premier Liz Truss w 2022 roku.
elmundo



