Polityczny problem taryf

Słuchając protekcjonistów, można by pomyśleć, że cła są czymś w rodzaju cudownego leku. Wszystko można rozwiązać za pomocą ceł. Ceny za niskie? Cła je podniosą. Ceny za wysokie? Cła je obniżą. Skręcone kolano? Po prostu weź dwie cła i zadzwoń do mnie rano.
Tak, cła mogą wydawać się cudownym lekiem, który można zastosować w każdej sytuacji (bez względu na to, jak sprzeczna jest sytuacja). Jednak argumentom wielu zwolenników ceł brakuje rozsądnej analizy politycznej. Mam na myśli „rozsądną” w dosłownym sensie: wywodzącą się z rozumu. Albo, jak bardziej poetycko ujął to James Buchanan , „polityka bez romantyzmu”. Polityka ma znaczenie. Bardzo . Potrzebujemy więc rozsądnego modelu politycznego. Podstawowym założeniem behawioralnym modeli wyboru publicznego jest to, że ludzie w sferze politycznej są tacy sami, jak w sferze rynkowej. Jeśli są samolubni na rynku, będą samolubni w polityce. Jeśli są życzliwi na rynku, będą życzliwi w polityce. A co najważniejsze, ludzie w sferze politycznej reagują na bodźce, tak jak wszędzie indziej.
Zwolennicy taryf często błędnie stosują ten ostatni punkt dotyczący zachęt. To prawda, że czasami modelują polityków jako osoby stojące w obliczu zachęt, ale błędnie stosują analizę. Weźmy na przykład argument, że taryfy mogą być używane jako narzędzia negocjacyjne. Argument ten mówi, że możesz zagrozić innemu narodowi taryfami, narzucić mu koszty taryf i zmusić go do podporządkowania się twojej woli (jakiejkolwiek by ona nie była).
Problem z tym tokiem rozumowania polega na tym, że błędnie zakłada, że politycy ponoszą pełne koszty taryf. Oczywiście, że nie ponoszą. W najlepszym przypadku politycy ponoszą tylko niewielką część kosztów. Przytłaczająca większość kosztów spada na obywateli obu krajów w postaci utraconych dochodów i utraconych importów. Jest wysoce nieprawdopodobne, aby politycy ponieśli straty z powodu taryf, podczas gdy ich obywatele tak. W związku z tym politycy nie mają motywacji, aby zmienić swoje zachowanie. Z tego powodu widzimy, że taryfy konsekwentnie zawodzą jako narzędzie negocjacyjne.
Rzeczywiście, tak zwane sankcje handlowe i cła kończą się odwrotnym skutkiem. Amerykańskie embargo na Kubę umocniło reżim Castro. Cła i embarga na Iran nie powstrzymały ich programu nuklearnego ani nie osłabiły reżimu. Putin nadal prowadzi wojnę na Ukrainie pomimo (lub z powodu?) sankcji handlowych. Być może najbardziej druzgocące jest to, że chiński rząd opracował DeepSeek jako bezpośrednią odpowiedź na pierwotną „gospodarczą sztukę rządzenia” Trumpa przeciwko Partii Komunistycznej (kontynuowaną przez Bidena).
Adam Smith dostrzegł ten problem. W dziele Wealth of Nations, gdy przedstawia teoretyczne wyjątki od preferowanego przez siebie „systemu wolności naturalnej” (tj. wolnego handlu), omawia wykorzystanie taryf jako środka redukcji barier handlowych (str. 468 wydania Liberty Fund. Popularne cytowanie: Księga IV, Rozdział II, paragraf 38-39). Zauważa, że taryfy mogą być potencjalnym narzędziem do negocjowania niższych barier w innych krajach. Zwraca jednak uwagę, że przy ocenie, czy te taryfy będą miały takie skutki, nie należy polegać na „nauce prawodawcy”, który ma ogólne zasady, ale raczej na polityku, który kieruje się chwilowymi sprawami. Takie negocjacje mogą się udać, stwierdza, ale mogą również doprowadzić do wojny, jak twierdzi, że miało to miejsce w 1672 r.
Politycy stają w obliczu innego zestawu bodźców. Głównym problemem wielu modeli zwolenników taryf jest to, że niewłaściwie modelują te bodźce. Jest to efekt uboczny myślenia kolektywistycznego; musimy zawsze pamiętać, że „naród” jest użyteczną abstrakcją, ale ostatecznie składa się z jednostek , które wybierają. „Naród” nigdy, przenigdy nie wybiera. A rząd nie jest synonimem narodu ani ludzi w nim zamieszkujących.
econlib