Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

America

Down Icon

Linie, legalizm, granice i podobieństwo

Linie, legalizm, granice i podobieństwo

W dzisiejszym poście dalsze przemyślenia zainspirowane książką Barry'ego Lama Fewer Rules, Better People .

Kiedy Lam przedstawia argumenty na rzecz legalizmu w swojej książce, jedną z głównych wartości, które jego zdaniem legalizm stara się zachować, jest idea, że ​​sprawiedliwość wymaga, abyśmy traktowali podobne przypadki tak samo. Jeśli ty i ja zachowujemy się tak samo, ale ty jesteś za to karany, a ja nie, to jest to arbitralne i niesprawiedliwe. Jak dotąd, wszystko w porządku.

Istnieje jednak problem. Legalizm wymaga jasnej i spójnej definicji zasad postępowania, aby zasady te mogły być zrozumiane zarówno przez obywateli, jak i egzekutorów. Niestety, wypracowanie spójnej definicji, która dokładnie klasyfikuje każdy przypadek, okazuje się ślepą uliczką. Jak wspomniałem w swoim poście o eksperymencie myślowym Daniela Dennetta Prime Mammal, narysowane linie zawsze będą w pewnym stopniu arbitralne i będą jasne przypadki, w których linia ta definiuje rzeczy niepoprawnie.

Nie dotyczy to tylko definicji ssaków. Michael Huemer napisał całą książkę o naturze wiedzy, liczącą ponad 350 stron. A w pierwszym zdaniu pierwszego rozdziału po wprowadzeniu Huemer pisze: „W tym rozdziale spróbujemy i nie uda nam się zdefiniować 'wiedzy'”. Zaczyna od podstawowej definicji wiedzy jako uzasadnionego prawdziwego przekonania, a następnie pokazuje, że istnieją sytuacje, w których ktoś może mieć uzasadnione prawdziwe przekonanie, że X, ale nadal nie wiedzieć X – i okazuje się, że jest to prawdą dla wszystkich coraz bardziej złożonych definicji tego, czym jest wiedza. Podobny punkt widzenia porusza w swojej książce Ethical Intuitionism, o zdefiniowaniu czegoś tak prostego jak tabela. Każe swoim studentom spróbować ustalić, jaka jest definicja tabeli – i bez względu na to, jak starannie próbują stworzyć definicję, nadal można znaleźć przypadki rzeczy, które są ewidentnie tabelami, ale nie pasują do definicji, i rzeczy, które pasują do danej definicji, ale nadal ewidentnie nie są tabelami.

Nie oznacza to, że próby definiowania rzeczy są bezcelowe lub że nieuchronnie niedokładna natura definicji pokazuje całkowitą bezsensowność zjawiska, które te definicje próbują opisać. Powinniśmy jednak zdawać sobie sprawę, że w przypadku każdej definicji, jeśli zagłębimy się wystarczająco, będą przypadki, gdy się rozpadnie, a gdy tak się stanie, trzymanie się definicji dla niej samej może nas poważnie zaprowadzić na manowce.

Przykładem, który przychodzi mi na myśl, jest uchwalona przez Kongres ustawa o czystych wodach. Cel tej ustawy był dość prosty – nałożenie ograniczeń na zanieczyszczenia zrzucane do „wód Stanów Zjednoczonych”. Jednak samo powiedzenie „wód Stanów Zjednoczonych” jest zbyt niejasne – termin ten wymagał bardziej precyzyjnej definicji. Dlatego regulatorzy próbowali zrobić właśnie to, dodając między innymi klauzule, że obejmuje ona obszary „wystarczające do utrzymania, a w normalnych okolicznościach utrzymują, przewagę roślinności typowo przystosowanej do życia w warunkach nasyconej gleby”.

Okazało się to problemem dla duetu ojca i syna o imieniu Ocie i Carey Mills, którzy budowali chatę na zalesionej działce na Florydzie. Niestety dla nich, ta zalesiona działka, bez stojącej wody, zawierała w granicach nieruchomości niewielki kawałek trawy bagiennej – a trawa bagienna stanowi „roślinność typowo przystosowaną do życia w warunkach nasyconej gleby”. Tak więc, wprowadzając piasek i wypełniacz na tej działce suchego lądu jako część budowy chaty, byli winni „zrzucania zanieczyszczeń do żeglownych wód Stanów Zjednoczonych”. Sędzia przewodniczący sprawie zgodził się, że nie można było realistycznie oczekiwać, że Mills zrozumieją, że suchy ląd stanowi „żeglowne wody” na podstawie tego, że „może mieć pewną roślinność nasyconej gleby, jak ma to miejsce tutaj”. Niestety, The Rules Are The Rules™, a Ocie i Carey Mills spędzili 18 miesięcy zamknięci w więzieniu federalnym za zanieczyszczenie wód Stanów Zjednoczonych.

(Jako postscriptum, po ich uwolnieniu, polecono im usunąć te „zanieczyszczenia”. W tym przypadku udało im się przekonać sędziego przewodniczącego tej sprawie, aby faktycznie odwiedził to miejsce. Po zrobieniu tego, sędzia zgodził się, że nie ma żadnego sensu nazywać tego obszaru „bagnami” stanowiącymi „żeglowne wody” i opisał prawne definicje użyte w tej sprawie jako „odwrócenie pojęć godne Alicji w Krainie Czarów ”).

I to może być przypadek, w którym granice wyznaczania linii i ustalania definicji prawnych mogą skończyć się działaniem przeciwko wartości, którą legalizm ma chronić – unikanie arbitralnego traktowania poprzez zapewnienie, że podobne przypadki są traktowane tak samo. Z jednej strony mamy prototypowy przypadek kogoś wyrzucającego odpady do rzeki. Z drugiej strony mamy Millsów umieszczających trochę ziemi wypełniającej na podjeździe na suchym lądzie. Gdyby sędzia przyjrzał się obu tym przypadkom i powiedział: „Tak, osoby w obu tych sytuacjach powinny trafić do więzienia federalnego – w końcu sprawiedliwość wymaga, abym traktował te podobne przypadki tak samo!”, wydawałoby się to niemal jak skecz Monty Pythona, gdyby nie było to prawdą. Nie byłoby to traktowanie podobnych przypadków tak samo – byłoby to udawanie, że zupełnie różne przypadki są w rzeczywistości takie same, i traktowanie aktu wysypywania ziemi na podjeździe na suchym lądzie tak samo, jak zrzucania chemikaliów do rzeki. Wydaje się to tak samo arbitralne, jak wszystko, czego legalizm chce uniknąć.

Jeśli sprawiedliwość wymaga, abyśmy traktowali podobne przypadki w ten sam sposób, powinniśmy również pamiętać, że trzymanie się reguł legalizmu, który odmawia dokonywania rozróżnień lub wyjątków, może również skutkować traktowaniem zupełnie różnych i ewidentnie odmiennych przypadków tak, jakby były identyczne.

econlib

econlib

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow