Spór między osią francusko-niemiecką w sprawie kontrpropozycji Trumpa dotyczącej negocjacji taryfowych

Nieuchronnie stosunki handlowe ze Stanami Zjednoczonymi były przedmiotem dyskusji liderów UE na nieco nudnym szczycie. Komisja Europejska sondowała rządy, aby zrozumiały swoje czerwone linie dialogu z Waszyngtonem, mając na uwadze 9 lipca, kiedy kończy się rozejm taryfowy. Nowa propozycja negocjacyjna przedstawiona przez rząd USA w celu złagodzenia napięć taryfowych jest na stole. A w tle dylemat, rozgrywający się w podziale francusko-niemieckim, to między kontynuowaniem negocjacji do czasu osiągnięcia zrównoważonego porozumienia a osiągnięciem złego, ale szybkiego porozumienia.
Tempo negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi wywołało rozbieżności między partnerami z UE a osią francusko-niemiecką. Nowy rząd niemiecki, kierowany przez Friedricha Merza, wykazał się pewną pilnością. Wezwał do osiągnięcia porozumienia w ciągu kilku dni, przed terminem zawieszenia broni 9 lipca, i oskarżył biurokratyczną Brukselę o podejmowanie „zbyt skomplikowanych” negocjacji. Francja była innego zdania, preferując bardziej sprawiedliwy wynik, nawet jeśli proces jest wolniejszy.
Naśladując warunki umowy handlowej podpisanej między USA a Wielką Brytanią, prezydent Francji Emmanuel Macron opowiedział się za ostateczną stawką celną między obiema stronami wynoszącą 10%. „Najlepiej byłoby mieć najniższy możliwy poziom taryfy, zero procent byłoby najlepsze” — powiedział na konferencji prasowej — „ale jeśli to będzie 10%, skłaniam się ku 10%”. Dodał również, że „odszkodowanie będzie stosowane do towarów sprzedawanych przez USA. Stawka przełoży się na taki sam podatek na towary amerykańskie”.
Zapytany, którą opcję preferuje, przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa unikał zajęcia stanowiska w sprawie tego, co Komisja Europejska, która ma uprawnienia do negocjacji w imieniu państw członkowskich, powinna lub nie powinna zrobić. Zwrócił jednak uwagę, że „porozumienie jest zawsze lepsze niż konflikt. A zerowe taryfy są zawsze lepsze niż taryfy ” — stwierdził prezydent Portugalii. Niepewność, jak uważał, „jest najgorszą rzeczą dla naszej gospodarki” i „musimy zapewnić pewność tak szybko, jak to możliwe”.
Waszyngton wysłał w czwartek do Brukseli swoją najnowszą kontrpropozycję negocjacyjną, z którą prowadzi negocjacje w celu osiągnięcia porozumienia w sprawie nałożenia ceł na import produktów z obu stron Atlantyku, co jest próbą zapobieżenia ich wdrożeniu przed końcem przerwy 9 lipca. Przywódcy omówili opcje z organem wykonawczym UE, ujawniając wyraźny kontrast stanowisk, zwłaszcza wśród decyzyjnych potęg UE.
„Oceniamy to” – powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, zapytana o propozycję negocjacyjną. „Jesteśmy gotowi na porozumienie. Jednocześnie jesteśmy przygotowani na sytuację, w której nie będzie satysfakcjonującego porozumienia. Dlatego pracujemy nad listą rebalansującą (taryfową). Wszystkie opcje są na stole”.
„Problem polega na tym, że negocjatorzy z USA są silni, my jesteśmy słabi w negocjacjach” – powiedział węgierski autorytarny przywódca Vítkor Orbán po przybyciu na spotkanie. Pomysł, że w wojnie handlowej nie ma zwycięzców, rozbrzmiewa w korytarzach Brukseli i został wyrażony przez estońską premier Kristen Michal: „Wolny handel prowadzi do bezpieczeństwa i dobrobytu dla krajów. Zazwyczaj taryfy działają w przeciwnym kierunku”.
Groźba taryfowa USA pojawiła się ponownie dzień wcześniej w Hadze. W buntowniczej retoryce prezydent USA Donald Trump ostrzegł Hiszpanię , że podwoi cła na jej import. Uczynił to w dominującym tonie, biorąc pod uwagę niejednoznaczność wykazaną przez rząd Moncloa w kwestii wydatków na obronę.
Niepewność co do przyszłości sięga najwyższego szczebla przywództwa. „Trudno powiedzieć, co Trump zrobi przeciwko Hiszpanii” – powiedziała premier Łotwy Evika Silina, zapytana o groźbę Republikanów. W każdym razie Sánchez zaprzeczył na konferencji prasowej po spotkaniu, że jego europejscy odpowiednicy pytali o te napięcia. Polityka handlowa jest odpowiedzialnością Komisji Europejskiej. Stany Zjednoczone mogłyby zastosować taryfy celne bezpośrednio wobec Hiszpanii, ale nie jest jasne, czy odpowiedź będzie musiała zostać skierowana do całego bloku.
Premier Pedro Sánchez poparł deklarację NATO o osiągnięciu 5% PKB na obronę, chociaż później powiedział prasie, że Hiszpania zwiększy wydatki do 2,1% PKB. Jego argument opiera się na jakości interpretacyjnej języka samej deklaracji NATO i korespondencji wymienianej z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte na kilka dni przed spotkaniem.
Ale eskalacja handlu między Stanami Zjednoczonymi a, zasadniczo, resztą świata ma swoje korzenie w zmianie lokatora w Białym Domu. Trump spełnił swoją obietnicę wyborczą: rozpoczął zmianę w kierunku podwyższenia podatków od importu do Stanów Zjednoczonych , w celu uzyskania zasobów na wsparcie zmiany w systemie podatkowym kraju.
W ciągu zaledwie kilku miesięcy Waszyngton podniósł cło na cały import z bloku o 10% . W przypadku samochodów stawka wzrasta do 25%, a pierwsze ogłoszenie dotyczyło handlu stalą i aluminium, z cłem wynoszącym 50%.
Bruksela zareagowała powoli. Ale zrobiła to w marcu, nakładając cła o wartości 26 mld euro na import z USA, taki jak produkty mięsne, kukurydza, obuwie, tworzywa sztuczne, sprzęt gospodarstwa domowego, drewno i ryby.
Mimo że między Brukselą a Waszyngtonem panowała 90-dniowa przerwa, Komisja Europejska w międzyczasie opracowała kolejną rundę ceł o wartości prawie 100 miliardów euro na produkty amerykańskie. Cła te wpłyną na samoloty oraz uderzą w Boeinga, a także w części samochodowe, produkty rolne i produkty rybołówstwa.
eleconomista