Polityka Trumpa: od niedowierzania do zaprzeczenia

Tekst, w którym autor przedstawia idee i wyciąga wnioski na podstawie własnej interpretacji faktów i danych.

Po początkowym otępieniu wywołanym ofensywą handlową USA , globalna gospodarka weszła w dziwny okres rozłączenia między poczuciem niepewności a danymi, które wskazują na pewną odporność. Również w Hiszpanii utrzymująca się dobra dynamika gospodarcza kontrastuje z ciągiem wstrząsów zewnętrznych i zmiennością sytuacji politycznej w kraju. To poczucie odporności nie może jednak trwać w nieskończoność.
Na razie rynki są optymistyczne, biorąc pod uwagę, że giełdy całkowicie odrobiły straty po „Dniu Wyzwolenia”. Nasdaq wzrósł w tym roku o prawie 7%, Euro Stoxx 50 o 12%, a Ibex 35 o oszałamiające 22%. Innymi słowy, oszczędzający z niedowierzaniem słyszą prowokacyjne (i odwracalne) oświadczenia prezydenta Donalda Trumpa, biorąc pod uwagę, że gospodarka USA wytrzyma zarówno 10% cło, jak i 25% wzrost długu publicznego, co jest przewidywane po zatwierdzeniu „pięknej” reformy podatkowej przez administrację republikańską . Rynki obstawiają również obniżki stóp procentowych, zwłaszcza w obliczu zmiany na stanowisku szefa Rezerwy Federalnej. Liczą również na opanowanie skutków wojny handlowej po tej stronie Atlantyku.
Pogląd ten potwierdzają również najnowsze dane makroekonomiczne, które wskazują na wzrost PKB w USA o 0,6% w drugim kwartale (według wskaźnika GDPnow), w strefie euro (według wskaźnika PMI) oraz w Hiszpanii (0,5% według Funcas).
Biorąc pod uwagę te obiecujące sygnały, warto zwrócić uwagę na dwa czynniki podatności. Po pierwsze, wpływ ceł na handel międzynarodowy jest nieuchronny: gromadzenie zapasów przez firmy lub wcześniejsze dostawy do USA złagodziły skutki ograniczeń handlowych. Jednak praktyki te zapewniają jedynie tymczasowe rozwiązania: z czasem handel nieuchronnie ucierpi na wojnie handlowej, nawet w sprzyjającym scenariuszu, w którym ogólna dopłata nie przekroczy 10% na produkty europejskie, a w przypadku samochodów, stali, aluminium i niektórych produktów rolnych będzie nieco wyższa.
Po drugie, rynki najwyraźniej nie przyswoiły sobie inherentnej niespójności amerykańskiej polityki gospodarczej. Z jednej strony cła rodzą nieufność wśród inwestorów, ponieważ protekcjonizm podnosi koszty produkcji, zakłóca łańcuchy dostaw i ostatecznie niszczy potencjał produkcyjny. Z drugiej strony, Stany Zjednoczone potrzebują tych samych inwestorów, aby sfinansować i tak już ogromny deficyt budżetowy, który pogłębi się wraz z cięciami podatkowymi. Innymi słowy, polityka gospodarcza Trumpa generuje dalsze nierównowagi, jednocześnie osłabiając motywację inwestorów do dalszego jej finansowania.
Aprecjacja euro, waluty, która zaczęła pełnić rolę bezpiecznej przystani, może być uboczną ofiarą tej sprzeczności. Chociaż wspólna waluta już się umocniła, korekta może być większa w miarę materializacji zagrożeń protekcjonistycznych. Ponieważ wiele innych walut, w tym sam juan, ma tendencję do podążania za dolarem, aprecjacja euro będzie miała globalny wpływ i może okazać się znacznie bardziej kosztownym czynnikiem dla eksporterów niż same cła.
Na szczęście gospodarka Hiszpanii jest stosunkowo niewrażliwa na eskalację ceł i konsekwencje aprecjacji euro względem innych walut. Dzieje się tak, ponieważ nasz handel odbywa się głównie do strefy euro, z którą utrzymujemy solidną nadwyżkę. Biorąc jednak pod uwagę początkowo korzystną sytuację, przeszkodą jest ograniczone pole manewru w naszej polityce gospodarczej, z budżetami zawieszonymi na czas nieokreślony i ograniczoną możliwością osiągnięcia konsensusu w sprawie istotnych reform lub środków mających na celu zrównoważenie niekorzystnych warunków międzynarodowych.
W piątek kurs wspólnej europejskiej waluty wynosił około 1,17 dolara, czyli o 13% więcej niż na początku roku. Euro również zyskało na wartości w stosunku do innych walut, takich jak juan chiński (10,5%), co osłabiło konkurencyjność eksportu. Aprecjacja euro ma zatem charakter niemal powszechny i odzwierciedla korektę w przepływach kapitału, szczególnie w odniesieniu do inwestycji portfelowych, które przyspieszyły po wprowadzeniu ograniczeń handlowych przez administrację Trumpa na początku kwietnia.
EL PAÍS