Francja i Polska zawierają pakt przeciwko Putinowi


Accorsini Jeanne / Abaca / Imago
Emmanuel Macron ma talent do historycznych reminiscencji. Nieprzypadkowo prezydent Francji zaprosił w piątek do Nancy swojego „cher ami”, polskiego premiera Donalda Tuska. To właśnie tutaj w XVIII wieku znalazł schronienie Stanisław Leszczyński, zdetronizowany król Polski i teść Ludwika XV. Prawie 300 lat później Polska i Francja miały podpisać nowy traktat o przyjaźni w dawnej stolicy Księstwa Lotaryngii.
NZZ.ch wymaga JavaScript do prawidłowego działania ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub program blokujący reklamy obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Data również była doskonale zorganizowana: co roku 9 maja UE obchodzi Dzień Europy, upamiętniający początek integracji europejskiej. Podczas gdy Władimir Putin przeprowadzał w Moskwie imponującą paradę wojskową, aby uczcić zwycięstwo Związku Radzieckiego nad nazistowskimi Niemcami, Macron i Tusk powtórzyli swoją wspólną determinację w ochronie Europy przed nowymi zagrożeniami.
Brak zależności od AmerykiPolsko-francuska umowa ma na celu ścisłą współpracę w obszarach obronności, uzbrojenia, gospodarki, infrastruktury i energetyki i zastępuje znacznie węższy dokument z 1991 r. Wówczas dotyczył on poparcia Francji dla przystąpienia Polski do UE. Dziś Paryż chce współpracować ze swoim wschodnim sojusznikiem, zwłaszcza militarnie. Francja dotychczas zawarła porównywalne umowy jedynie z Niemcami (2019), Włochami (2021) i Hiszpanią (2023).
Wielu polskich komentatorów z satysfakcją zauważyło, że Polska była pierwszym krajem niesąsiadującym z Francją, który został przyjęty do ekskluzywnego kręgu. Konserwatywny dziennik „Rzeczpospolita” zapowiedział „polski moment” we Francji. W Paryżu wreszcie uznano, jak duże znaczenie dla polityki bezpieczeństwa Europy ma Polska, dzięki swojemu geostrategicznemu położeniu na wschodniej flance NATO i dużym siłom zbrojnym.
W rzeczywistości kraj ten już teraz inwestuje ogromne sumy w modernizację swojej armii, a wydatki na obronę w Polsce mają wzrosnąć w tym roku do pięciu procent produktu krajowego brutto. Ale traktat ten jest także wyrazem zmiany myślenia w Polsce. Zwiększona integracja europejska w sektorze obronnym, postulowana od lat przez Francję, przez długi czas nie odgrywała żadnej roli w polityce Warszawy. Priorytetem zawsze było budowanie własnej siły militarnej – i utrzymanie silnego związku z amerykańskim parasolem nuklearnym.
Jednak od czasu, gdy Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa zdystansowały się od roli obrońcy Europy, w Warszawie wzrosły wątpliwości co do wiarygodności tej ochrony, a wraz z nimi zainteresowanie zacieśnieniem więzi w Europie. Zmianie kursu sprzyja znacząca poprawa stosunków polsko-francuskich. Ambasador Francji w Warszawie, Étienne de Poncins, powiedział w niedawnym wywiadzie, że stosunki dwustronne pod rządami Tuska „wyszły z ciemności w jasność”.
Macron i były przewodniczący Rady UE Tusk znają się od lat w Brukseli, a chemia między nimi jest dobra. Natomiast stosunki między prezydentem Francji a poprzednim narodowo-konserwatywnym rządem w Warszawie były raczej chłodne. Kiedy na początku 2020 r. Macron udał się do Polski, aby zaproponować ówczesnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu dwustronne porozumienie o bezpieczeństwie, spotkał się on z chłodnym odrzuceniem. Podczas gdy Macron ostrzegał już wcześniej przed niebezpieczną, jednostronną zależnością Europy od USA, Morawiecki podejrzewał, że za tym posunięciem stoi francuski interes.
Traktat z Nancy przewiduje teraz wspólne analizy zagrożeń, regularne konsultacje strategiczne, wspólne ćwiczenia wojskowe i zacieśnienie współpracy między przemysłami zbrojeniowymi obu krajów. Otwartą pozostaje kwestia, czy francuski parasol atomowy również stanie się częścią współpracy. Umowa o przyjaźni nie zawiera takiej gwarancji. Pałac Elizejski twierdzi jednak, że traktat powinien ułatwić rozmowy na temat ewentualnego włączenia Polski do francuskiego systemu odstraszania.
Otwieracz drzwi na rynek polskiUmowa jest również interesująca pod względem ekonomicznym dla strony francuskiej, ponieważ otwiera rynek, na którym nadal dominują dostawcy amerykańscy i południowokoreańscy. W Paryżu lubi się podkreślać kompatybilność francuskich samolotów transportowych i tankowców z amerykańskimi myśliwcami F-35, na którą zdecydowała się Polska. Większe zamówienia na broń dla przemysłu francuskiego rzadko pochodziły z Warszawy. W 2016 r. z powodu weta ówczesnego rządu PiS nie powiódł się wart miliard euro kontrakt z Airbusem na śmigłowce wojskowe – to także wywołało długotrwałe zgorszenie.
Polska z kolei poszukuje partnerów przemysłowych, aby móc zrealizować ambitne plany zbrojeniowe. Ekspert ds. obronności Aleksander Olech pisze w internetowym magazynie „defence24.pl”, że francuski przemysł zbrojeniowy jest cennym partnerem dla polskich sił zbrojnych, np. w zakresie uzupełniania luk w produkcji amunicji. Rzeczpospolita ocenia, że umowa z Francją jest obecnie najlepszym rozwiązaniem dla bezpieczeństwa Polski, przynajmniej dopóki nie będzie ona posiadać własnej broni jądrowej.
Wreszcie, oba kraje chcą zacieśnić współpracę w zakresie polityki energetycznej. Francja stara się o udział w polskiej transformacji energetycznej dzięki swojej technologii jądrowej. Do tej pory energię elektryczną wytwarzano tam głównie z węgla. Jednakże kontrakt na budowę pierwszej elektrowni jądrowej przyznano amerykańskiej firmie Westinghouse – ku wielkiemu niezadowoleniu jej francuskiego konkurenta, firmy EDF.
nzz.ch