„Dostosuj się lub giń”: wojna obronna przeciwko Rosji zmusza ukraiński przemysł dronów do osiągania jak najlepszych wyników

Ilustracja Olivia Meyer / NZZ
NZZ.ch wymaga JavaScript do prawidłowego działania ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub program blokujący reklamy obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Wróg nadchodzi z góry. Prawie każdego dnia – a szczególnie często w nocy – Rosjanie atakują Kijów za pomocą dronów i rakiet. Jest głośno: najpierw rozbrzmiewają syreny, potem słychać huk eksplozji, gdy ukraińska obrona przeciwlotnicza próbuje zestrzelić jak najwięcej rakiet. Nie zawsze może zapobiec wszystkiemu. W Kijowie ciągle dochodzi do obrażeń, a czasem nawet zgonów. Jak pod koniec kwietnia. W najbrutalniejszym ataku rosyjskim w tym roku w stolicy Ukrainy zniszczono samochody i zrównano z ziemią całe bloki mieszkalne. Dwanaście osób straciło życie.
Na Ukrainie ujawnia się nowe oblicze wojny: według Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych, prawie dwie trzecie wszystkich udanych ataków Ukraińców na rosyjski sprzęt wojskowy przeprowadzanych jest obecnie za pomocą dronów. Bezzałogowe statki powietrzne również uczyniły wojnę bardziej śmiercionośną . Tak zwane drony FPV (z widokiem z pierwszej osoby) wyposażone są w ładunki wybuchowe. Żołnierze mogą używać okularów wideo, aby śledzić i atakować wroga z perspektywy pierwszej osoby z odległości kilku kilometrów.
Animacja Cian Jochem / NZZ
Ponad trzy lata walk obronnych z Rosjanami katapultowały ukraiński przemysł zbrojeniowy w przyszłość. Wojna zmusza producentów do elastyczności, bo warunki na froncie zmieniają się bardzo szybko. Według źródeł branżowych to, co działa dziś, za 45–60 dni może stać się nieaktualne, jak na przykład niektóre częstotliwości radiowe dla dronów. „Dostosuj się lub zgiń”, jak mawia menadżer jednego z producentów.
Ukraińskie firmy zbrojeniowe mogą obecnie produkować kilka milionów dronów rocznie. Według oficjalnych danych, branża ta skupia obecnie około 800 firm. Około 100 z nich jest własnością państwa, reszta należy do firm prywatnych. Wokół nich wyrosła cała sieć start-upów i organizacji wolontariackich, z których część samodzielnie opracowuje, montuje i wysyła drony na linię frontu. Tymczasem pierwsi zagraniczni producenci są już obecni na Ukrainie.
„Wróg ciągle pracuje nad nowymi metodami”Jednym z nich jest Sven Kruck. Współdyrektor generalny niemieckiego producenta dronów Quantum Systems ostatnio nieustannie przebywa w Kijowie, uczestnicząc w licznych spotkaniach. Utrzymuje doskonałe stosunki z administracją miejską i rządem ukraińskim. Wszyscy są zainteresowani dronami rozpoznawczymi tej firmy. Kruck od razu przechodzi do konkretów: Quantum Systems produkuje drony na Ukrainie od ubiegłego roku. Firma produkuje od 30 do 40 dronów rozpoznawczych Vector tygodniowo dla ukraińskich sił zbrojnych. To urządzenie high-tech, którego cena wynosi 200 000 dolarów za sztukę. Po rozłożeniu mieści się do plecaka. Dron waży około dziesięciu kilogramów i łącznie z akcesoriami może go unieść jedna osoba.
Produkcja lokalna jest ryzykowna. Z zewnątrz nie ma żadnych informacji o tym, co produkuje Quantum Systems. Nazwa firmy nie jest napisana na bramie wjazdowej. Pracownicy stosują się również do ścisłych zasad bezpieczeństwa. Kruck mówi, że nie ma żadnych negocjacji co do lokalizacji fabryki. Przychodząc do pracy wyłączasz smartfon.
Jeśli rozlegnie się alarm przeciwlotniczy, wszyscy muszą udać się do schronu. Następnie maszyny się zatrzymują. Musimy się z tym pogodzić – mówi Kruck. Mimo to wysoko ocenia perspektywy biznesowe na Ukrainie. Nie podaje żadnych konkretnych danych dotyczących sprzedaży. Tylko, że biznes jest dochodowy. Quantum Systems zainwestowało dotychczas pięć milionów euro w budowę fabryki. Kolejne pięć milionów ma pójść w ich ślady. Zamiast kilkuset dronów rocznie, Kruck planuje w przyszłości produkować w Kijowie kilka tysięcy samolotów.
Bliska współpraca z siłami zbrojnymi jest istotna dla dalszego rozwoju działalności. W centrum telefonicznym pracownicy przez całą dobę odbierają połączenia od żołnierzy na linii frontu, którzy mają pytania lub zgłaszają problemy z dronami. „Wróg nieustannie pracuje nad nowymi metodami zestrzeliwania ukraińskich dronów” – mówi Kruck. Nie chce jednak decydować o tym, kto jest na prowadzeniu w wyścigu zbrojeń. Jeśli chodzi o bezzałogowe statki powietrzne, menadżer ocenia, że Rosjanie dysponują co najmniej tak dobrymi umiejętnościami jak Ukraińcy. Ponieważ Rosjanie całkowicie przestawili swój przemysł na gospodarkę wojenną, mogli szybciej produkować nowe drony i wprowadzać je na pole bitwy w coraz większych ilościach.
Kruck musi teraz zająć kolejne stanowisko: wspólnie z ministrem przemysłu strategicznego Ukrainy podpisze umowę o współpracy ze specjalistą w zakresie systemów robotyki wojskowej. Jednak wkrótce po opuszczeniu terenu fabryki, w drodze do miasta, syreny wyją ponownie: w Kijowie obowiązuje ostrzeżenie przed nalotem. Wróg z góry jest zawsze obecny.
„Jeszcze w 2020 roku śmiano się ze mnie z powodu moich zabawek”„Dostosuj się lub zgiń” – zdaniem Vadima Junika nie dzieje się to wystarczająco szybko. Jest prezesem Tech Force w UA, krajowego stowarzyszenia producentów dronów, oraz dyrektorem zarządzającym FRDM Group, firmy produkującej bezzałogowe statki powietrzne i roboty lądowe. Po rewolucji na Majdanie i aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. zaczął pracować jako wolontariusz we wschodniej Ukrainie, służąc w brygadzie rozpoznania powietrznego. Aby monitorować ruchy Rosjan na froncie, on i jego towarzysze broni już wcześniej używali dronów.
Początkowo on i jego koledzy nie otrzymali za to żadnego uznania. „Jeszcze w 2020 roku pewien generał wyśmiał mnie z powodu moich dronów i nazwał je zabawkami” – wspomina. Obecnie bezzałogowe statki powietrzne stały się nieodzowną częścią sił zbrojnych. „Ale nie mogą podjąć decyzji w czasie wojny” – mówi. Ukraina potrzebuje dostaw zagranicznego sprzętu wojskowego, takiego jak czołgi i przede wszystkim systemy obrony powietrznej, aby chronić mieszkańców Kijowa i innych miast przed atakami Rosji.
Praca u producentów dronów jest uważana za atrakcyjną. Pracownicy są szczególnie poszukiwani w sektorze technologii obronnych, który zajmuje się dronami i wykorzystaniem sztucznej inteligencji w działaniach wojennych. Przedsiębiorstwa nieustannie zmagają się z zależnością od zagranicznych komponentów. Chiny są ważnym dostawcą, ale materiał nie zawsze dociera na Ukrainę. Pekin wprowadził ograniczenia eksportu niektórych towarów, takich jak baterie i aparaty fotograficzne, na Ukrainę, ponieważ mogą one być również wykorzystywane w celach wojskowych.
Aby temu zaradzić, wiele firm zamawia towary do Polski i stamtąd importuje je na Ukrainę. Może to jednak prowadzić do wąskich gardeł i opóźnień w dostawach. Vadim Junik całkowicie unika stosowania chińskich podzespołów w swoich dronach, zamiast tego wykorzystując części pochodzące z Ukrainy lub Europy. „Patrząc na to obiektywnie, przedsiębiorcy powinni do 2022 roku zdać sobie sprawę, że lepiej zrezygnować z dostaw z Chin” – mówi. Chiny nie są przyjacielem Ukrainy. Jako kraj komunistyczny, jest bardziej prawdopodobne, że opowie się po stronie Rosji, mówi Junik.
Kolejną przeszkodą jest biurokracja związana z zamówieniami publicznymi. Junik zna producentów dronów, którzy otrzymują od sił zbrojnych dokładne listy sprzętu, jakiego potrzebują na linii frontu. Mogliby to zrobić, ale Ministerstwo Obrony Narodowej uważa, że nie wszystkie formularze zostały wypełnione prawidłowo. W rezultacie siły zbrojne nie otrzymały pilnie potrzebnego sprzętu w wystarczających ilościach.
Dodatkowe formularze wprowadzono w celu zapobiegania korupcji – wyjaśnia Junik. W ostatnich latach w Ministerstwie Obrony Ukrainy miało miejsce kilka głośnych spraw. „Rozumiem to, ale i tak wszystko bardzo spowolniło” – mówi. To absurd: Ukraina mogłaby faktycznie wyprodukować dużą liczbę dronów. Jednak przedsiębiorstwa pozostają z tym problemem lub w ogóle nie wykorzystują w pełni swoich możliwości produkcyjnych.
„Naszym priorytetem jest Rosja”Czy wojna to także dobry interes dla producentów broni? Jak wynika z badania przeprowadzonego w październiku ubiegłego roku przez Uniwersytet Ekonomiczny w Kijowie, wiele mniejszych firm w tej branży żyje z dnia na dzień. Ponad połowa ankietowanych stwierdziła, że ich płynność finansowa wystarczała na okres krótszy niż trzy miesiące. Trudno im się rozwijać. Ponieważ ukraińskie Ministerstwo Obrony nie kupuje dronów po cenie rynkowej.
Rząd zastrzegł, że cena sprzętu wojskowego nie może być wyższa od ceny produkcji o więcej niż jedną czwartą. Ponadto producentom nie wolno przerzucać kosztów badań i rozwoju nowych urządzeń na innych producentów – w wyścigu zbrojeń z Rosją jest to istotny czynnik kosztowy dla producentów.
Nie każdemu to przeszkadza. Właściciel firmy zajmującej się dronami powiedział w wywiadzie, że z czysto moralnych powodów nie chce czerpać zysków z wojny, robiąc interesy z armią. Wielu pokłada teraz swoje nadzieje w tzw. modelu duńskim: Dania od ubiegłego roku bezpośrednio finansuje ukraińskie firmy zbrojeniowe. Dostarczają swój sprzęt wojskowy bezpośrednio na front – bez żadnych objazdów przez kraje zagraniczne, jak to miało miejsce wcześniej w przypadku zagranicznej pomocy wojskowej.
Inwestorzy kapitału podwyższonego ryzyka również dostrzegli tę szansę. Oficjalne dane szacują, że do 50 milionów dolarów zostanie zainwestowanych w startupy obronne w 2024 roku. Zagraniczne fundusze również powoli łagodzą swoje surowe zasady dotyczące inwestycji w sprzęt obronny, mówi Volodymyr Cherniuk, CEO Iron Cluster, innego stowarzyszenia branżowego.
Kilka lat temu inwestorzy venture capital mówili: „Chcesz zabijać ludzi? Zapomnij o tym, nie będziemy z tobą inwestować” – wspomina. Wielu jego kolegów nie byłoby nawet w stanie otworzyć konta w europejskim banku, tak zła była reputacja przemysłu zbrojeniowego. Niedawno przebywał w Brukseli na rozmowach z potencjalnymi inwestorami. Ich zachowanie zmieniło się diametralnie: „Dziś mówią: »Bronisz Europy – weź sobie wszystkie nasze pieniądze«” – mówi.
Aby zwiększyć zachęty ekonomiczne do produkcji dronów, producenci domagają się zezwolenia na eksport nadwyżek produkcyjnych za granicę. Obecnie jest im to zabronione. Politycznie żądanie to jest kontrowersyjne. Anna Hvozdjar, wiceminister przemysłu strategicznego Ukrainy, sprzeciwia się eksportowi dronów i innych rodzajów broni. „Naszym priorytetem jest Rosja” – mówi. Ukraina musi chronić swoje terytorium. Aby to zrobić, siły zbrojne kraju potrzebowały wszystkiego, co dało się wyprodukować w kraju.
Po wojnie sytuacja będzie inna – mówi: „Wtedy Ukraina stanie się jednym z największych eksporterów broni”. Właśnie ze względu na doświadczenie w walce z Rosją jest lepiej niż inne kraje przygotowana do wojen przyszłości, w których drony i walka elektroniczna będą odgrywać ważną rolę – twierdzi Hwosdjar.
„Zabijanie Rosjan skarpetkami jest trudne”Walka obronna z Rosją doprowadziła nawet do powstania prawdziwego przemysłu finansowania społecznościowego. Dla wielu jest to forma oporu. Małe drony można kupić w Internecie za kilkaset dolarów. W mediach społecznościowych i podczas lunchu w restauracji ludzie są wszędzie proszeni o przekazanie darowizny na rzecz bezzałogowych statków powietrznych.
Jedną z najważniejszych organizacji w tej dziedzinie kieruje prezenter telewizyjny i polityk Serhij Pritula. Pewnego popołudnia na początku kwietnia stoi z kilkoma zamaskowanymi członkami jednostki specjalnej w kamuflażu przed gigantyczną statuą „Ojczyzna”, która góruje wysoko nad stolicą Ukrainy. Daje im drony szturmowe, które mogą atakować cele znajdujące się daleko za liniami frontu, w zasięgu 50 kilometrów. Pieniądze zebrał poprzez crowdfunding za pośrednictwem swojej fundacji. Ceremonię nagrywają wielokrotnie, aż zespół medialny Prituli jest zadowolony. Pomimo siarczystego zimna. Nagranie opublikuje później na swoim kanale w serwisie YouTube.
Tak naprawdę Ukraińcy są już głęboko zmęczeni wojną – mówi Pritula podczas późniejszej rozmowy w biurze swojej fundacji na Starym Mieście w Kijowie. Na ścianach wiszą liczne flagi i proporce brygad bojowych: oznaki rozpoznania z frontu. Mimo to nadal jest wielu ludzi w kraju i za granicą, którzy chcą ich wspierać do samego końca. „To daje mi pewność siebie” – mówi Pritula.
Następnie mówi coś, bez czego obecnie żadna rozmowa z Ukraińcami nie może się zakończyć: Europa musi zrobić więcej. Zwłaszcza teraz, gdy dalsze wsparcie militarne ze strony Stanów Zjednoczonych pod rządami prezydenta Donalda Trumpa jest więcej niż niepewne. Prituli nie wystarczy, że Europejczycy sami przekazują pieniądze na cele humanitarne, przekazują darowizny na odbudowę i wysyłają ludności ciepłe ubrania na zimę. Nie, Ukraina musi być również zdolna do obrony militarnej. „Zabijanie Rosjan skarpetkami jest trudne” – mówi Pritula.
nzz.ch